4 tom paruzyjny – wykład XI – str. 545
Walka Armagedonu
ośmieli się wystąpić przeciwko uświęconym tradycją chrześcijańskim doktrynom, przeciwko dyplomacji chrześcijańskich rządów i matactwom kleru, wojsko, które złowrogo zignoruje wszystkie klątwy chrześcijaństwa, wzgardzi jego poleceniami i odwzajemni pioruny ciskane przez władze i zorganizowane siły, wojsko, które stawi czoła rykowi potężnej i gwałtownej artylerii tego systemu, oprze się pociskom miotanym przez armaty i działa, przedrze się między flotyllami okrętów wojennych i, zdzierając diademy z koronowanych głów, powali królestwa i wrzuci je w środek morza, wojsko, które podpali niebiosa i stopi ziemię w rozpalonym żarze ognia, zmieniając w ten sposób, zgodnie z przepowiedniami proroków, cały dawny porządek w jedno potężne i powszechne rumowisko.
O tym, że takie wojsko się tworzy i przygotowuje do rozpaczliwego konfliktu, przekonują nas równie mocno znaki czasu, jak i „mocniejsza mowa prorocka”. Świadomość tego właśnie faktu (nie wynikająca bynajmniej ze znajomości proroctw i z powoływania się na nie) napawa chrześcijaństwo trwożliwymi przeczuciami i skłania mężów stanu wszystkich krajów do podejmowania nadzwyczajnych środków w celu ochrony i obrony.
Jednak właśnie w tych środkach samoobronnych obmyślanych przez „zwierzchności, które są”, kryje się prawdopodobnie pułapka, z której same one nie zdają sobie sprawy. Trzeba pamiętać o tym, że armie, od których uzależniają one swoje możliwości obronne, złożone są ze zwykłych ludzi. Te miliony wyćwiczonych wojowników mają żony, synów, córki, braci, siostry, kuzynów i przyjaciół wśród zwykłych ludzi, których interesy związane są z ich własnymi mocnymi więzami natury. Ich służba dla tronów i królestw opiera się jedynie na sile rozkazu i jest znośna dzięki wysokości wynagrodzenia, które powoli zaczyna im się wydawać niewystarczającą rekompensatą za trudy i niewygody, jakie muszą znosić oni i ich rodziny, nie wspominając już o zagrożeniu życia, groźbie kalectwa,