4 tom paruzyjny – wykład X – str. 499

Proponowane środki zaradcze – społeczne i finansowe

do swego brzemienia jak objuczony osioł do ładunku, aż potkną się nad przepaścią wyznaczającą granicę tego życia.

      Ludzie, którzy mają pewność zdobycia pożywienia, gdy będą go potrzebowali, jedzą tylko tyle, by zaspokoić swój głód. Są jednak plemiona żyjące na obrzeżach zamieszkałego świata, których życie składa się z głodowania albo z ucztowania. Wielodniowe znoszenie głodu i strach przed nim powodują, że gdy uda im się upolować jakąś zwierzynę, to podobnie jak anakonda, napychają żołądki do pełna. Oto co stanowi przekleństwo bogactwa i jednocześnie popycha człowieka do ubiegania się o nie, co czyni z bogactwa przedmiot zazdrości i podziwu – strach przed niedostatkiem. Tak jak nadmierne bogactwo jest reakcją na nadmierne ubóstwo, tak niszczące duszę przymioty bogactwa są jedynie odbiciem niedostatku, który prowadzi do zezwierzęcenia i wynaturzenia. Rzeczywiste zło tkwi w niesprawiedliwości, z której wynika zarówno nienaturalne posiadanie, jak i nienaturalna strata.

      Trudno byłoby jednak obciążyć odpowiedzialnością za tę niesprawiedliwość jakieś pojedyncze osoby czy klasy. To zjawisko prywatnej własności ziemi jest owym wielkim złem społecznym, na skutek którego cierpi całe społeczeństwo i którego ofiarami są zarówno bardzo bogaci, jak i bardzo biedni, choć na przeciwległych biegunach. Wiedząc o tym, wydaje nam się, że mówienie o osobistej odpowiedzialności bogatych za cierpienia biednych jest pogwał­ceniem miłości chrześcijańskiej. Jednocześnie zaś czyniąc to, Wasza Świątobliwość nalega, by nie tykać przyczyny owego kolosalnego bogactwa i poniżającej nędzy. Oto mamy człowieka ze zniekształcającą i niebezpieczną naroślą. Jeden lekarz uprzejmie, łagodnie, ale zdecydowanie usunie ją. Inny zaś będzie nalegał, by nie usuwać narośli, jednocześnie zaś uczyni jej biedną ofiarę obiektem nienawiści i kpin. I który z nich postąpił słusznie?

      Starając się przywrócić ludzi do ich równych i naturalnych praw, nie szukamy korzyści dla jednej klasy, ale dla wszystkich, gdyż obydwaj wiemy dzięki wierze i widzimy poprzez fakty, że niesprawiedliwość nie może nikomu przynieść zysku, zaś sprawiedliwość będzie korzyścią dla wszystkich.

      Nie dążymy także do ‘daremnej i śmiesznej równości’. (…) Równość, którą chcielibyśmy ustanowić, nie polega na równości majątkowej, ale na równych możliwościach naturalnych. (…)

      Przejmując zaś na użytek społeczny to, co w naszym przekonaniu jest z całą pewnością wielkim funduszem przewidzianym w Boskim porządku dla całego społeczeństwa, nie nakładamy nawet

poprzednia stronanastępna strona