4 tom paruzyjny – wykład X – str. 514
Proponowane środki zaradcze – społeczne i finansowe
by rolnicy mogli utrzymać się przy życiu. Z drugiej zaś strony kapitał mógłby kontrolować i ustalać wysokie ceny na wszystkie produkty, które rolnicy muszą kupować, począwszy od nawozów i narzędzi rolniczych, a skończywszy na ubraniach i meblach.
Takie właśnie okoliczności z pewnością jeszcze nastaną – prawo podaży i popytu działa zbyt wolno, by mogło zadowolić dzisiejsze pożądanie bogactw. Świat pracy nie może powstrzymać działania tego prawa i jest przepełniony zarówno maszynami, jak i wzrastającą liczbą ludności. Jednak kapitał jest w stanie przeciwdziałać temu prawu, choćby tylko częściowo, przez tworzenie trustów, zjednoczeń, syndykatów itp. w celu częściowego albo niemal całkowitego kontrolowania podaży i cen. Przykładem tego jest trust węglowy.
Cóż mógłby, pytamy, zdziałać jedyny podatek przeciwko duchowi samolubstwa? Byłby całkowicie bezsilny!
Przypuśćmy jednak, że swobodny dostęp do ziemi i propozycja jedynego podatku zostałyby wprowadzone w życie od jutra. Przypuśćmy, że ziemie uprawne zostałyby uwolnione od wszelkich podatków, że każde gospodarstwo zostałoby wyposażone w dom, konia, krowę, pług i inne niezbędne wyposażenie. Przypuśćmy, że oznaczałoby to podwojenie areału obecnych gruntów uprawnych i podwojenie obecnych zbiorów. Zapewniłoby to zdrowym i gospodarnym ludziom obfitość kukurydzy, pszenicy i jarzyn. Gdyby jednak nie nastąpiły jakieś szczególnie korzystne okoliczności, to wysoka nadwyżka spowodowałaby tak niskie ceny, że nie wystarczyłyby one na pokrycie kosztów transportu na rynek. Dzieje się tak nawet w obecnych warunkach: tysiące buszlis ziemniaków i kapusty gnije na polach, bo nie opłaca się ich zbierać. W pierwszym roku działania takiej reformy tysiące silnych i chętnych ludzi, pragnących pracować dla samych siebie, zostałoby przyciągniętych z miast do wyżej wymienionych gospodarstw. Uwolniłoby to miejski rynek pracy od nadwyżki siły roboczej i spowodowało okresowy wzrost zarobków dla tych, którzy pozostali w miastach. Trwałoby to jednak tylko jeden rok. Rolnicy, stwierdziwszy, że za zboże i ziemniaki nie są w stanie kupić ubrania i niezbędnego wyposażenia domowego ani bezpośrednio, ani na drodze wymiany, opuściliby gospodarstwa i powrócili do miast podejmując ożywioną konkurencję w walce