4 tom paruzyjny – wykład VII – str. 288

Zgromadzenie narodów i przygotowanie żywiołów

      Wydawca czasopisma The Arena tak pisze w swym CYWILIZACYJNYM PIEKLE:

      „Granice martwego morza potrzeb stają się coraz bardziej rozległe w każdym większym skupisku ludzkim. Szemranie gniewnego niezadowolenia złowieszczo narasta wraz z upływem każdego roku. Siła skąpstwa, każąca odmówić biednym sprawiedliwości, postawiła nas w obliczu niewiarygodnego kryzysu, któremu teraz jeszcze można by zapobiec, gdybyśmy tylko byli na tyle mądrzy, by okazać sprawiedliwość i ludzkie uczucia. Z problemu tego nie da się już jednak szydzić, tak jakby był on bez znaczenia. Nie jest to już zjawisko lokalne. Swym oddziaływaniem i zagrożeniem ogarnia ono całą działalność polityczną. Jeszcze kilka lat temu jeden z najbardziej szanowanych duchownych w Ameryce oświadczył, że w naszej republice nie ma zjawiska biedy, nad którym warto by się zastanawiać. Dzisiaj żadna myśląca osoba nie zaprzeczy, że problem ten przybrał ogromne rozmiary. Niedawno temu zatrudniłem pewnego człowieka z Nowego Jorku, by osobiście przeglądając miejskie raporty sądowe, upewnił się, jaka jest dokładna liczba nakazów eksmisji wydanych w ciągu dwunastu miesięcy. I jaki był rezultat? Sprawozdania dowodzą zatrważającego faktu, że w okresie dwunastu miesięcy, do 1 września 1892 roku, w Nowym Jorku wydano 29 720 nakazów eksmisji.

      W artykule, jaki ukazał się w Forum w grudniu 1892 roku, pan Jacob Riis pisze na temat szczególnych potrzeb ubogich mieszkańców Nowego Jorku. Cytujemy: ‘W Nowym Jorku niezmiennie od wielu lat jedna dziesiąta ludzi umierających w tym bogatym mieście jest grzebana na cmentarzu dla ubogich. Spośród 382 530 pogrzebów odnotowanych w ciągu ostatniej dekady 37 966 odbyło się na tym cmentarzu’. Dalej pan Riis wskazuje na fakty, dobrze znane wszystkim, którzy zajmują się zagadnieniem warunków socjalnych i którzy osobiście badają sprawę ubóstwa w wielkich miastach, świadczące o tym, że wskaźnik cmentarza dla ubogich, pomimo istotnego znaczenia, nie jest adekwatną miarą zjawiska ubóstwa, jako problemu wielkich miast. I dalej pisze on na ten temat:

      ‘Jeśli ktoś miał jakąkolwiek osobistą styczność z ubogimi i wie, jak wielki strach towarzyszy ich zmaganiom z ogarniającą ich nędzą, jak planują, jak spiskują i martwią się, żeby tylko ucieszyć się nędznym przywilejem bycia złożonym w spokoju do własnego, opłaconego grobu, choć przez całe życie nie mieli ani szopy, którą mogliby nazwać własną, to na pewno się ze mną zgodzi co do słuszności przypuszczenia,

poprzednia stronanastępna strona