4 tom paruzyjny – wykład VII – str. 300

Zgromadzenie narodów i przygotowanie żywiołów

      Poza tym sądzą oni, że posiadanie bogactwa jest ich obowiązkiem, nie dlatego, by je po prostu gromadzić, ale by nim dysponować. Prawdopodobnie zastanawiają się oni, czy byłoby lepiej oddać pieniądze na działalność charytatywną, czy też pozostawić je w obiegu, w obrocie handlowym i w wynagrodzeniach za pracę. Słusznie dochodzą oni do wniosku, że lepszy jest ten drugi sposób ich wykorzystania. Bale, bankiety, wesela, jachty itp. traktują jako przyjemność dla siebie i swoich przyjaciół, ale także jako wsparcie dla mniej zamożnych sąsiadów. A czy pogląd ten nie jest poniekąd słuszny? Bankiet kosztujący, na przykład, dziesięć tysięcy dolarów wpuszcza do obiegu prawdopodobnie piętnaście tysięcy dolarów – przez rzeźników, piekarzy, kwiaciarzy, krawców, projektantów, jubilerów itp. itd. Jacht kosztujący 800 tysięcy dolarów, choć jest wielką ekstrawagancją pojedynczych osób, uruchamia obrót sporej sumy pieniędzy między robotnikami w jakimś kraju, a ponadto jego utrzymanie kosztuje rocznie od 20 do 100 tysięcy dolarów, które pójdą na płace dla oficerów, maszynistów, marynarzy oraz na zaopatrzenie w żywność i na inne bieżące wydatki.

      W obecnych złych warunkach jest przeto dla klasy średniej i ubogiej znacznie korzystniej, że bogacze ulegają „nierozumnej rozrzutności”, niż gdyby mieli być skąpi. Hojne wydając część strumienia bogactw, które napływają do ich kas, płacą na przykład za diamenty, które muszą zostać wykopane, oszlifowane i oprawione, a to zapewnia zatrudnienie tysiącom robotników, którzy musieliby dołączyć do grona bezrobotnych, gdyby bogaci ludzie nie mieli słabostek i ekstrawaganckich pomysłów, a tylko gromadzili wszystko, co wchodzi w ich posiadanie. Argumentując w ten sposób, bogacze mogą w rzeczywistości uważać swoją rozrzutność za działalność „dobroczynną”. Jeśli jednak tak czynią, to podążają tą samą drogą fałszywego rozumowania, jakie zostało przyjęte przez niektórych przedstawicieli klasy średniej, którzy urządzają „kościelne spotkania towarzyskie” oraz jarmarki i festyny na rzecz „słodkiej dobroczynności”.

      Nie staramy się tutaj usprawiedliwiać ich postępowania, a tylko wskazać na to, że rozrzutność ludzi bogatych

poprzednia stronanastępna strona