4 tom paruzyjny – wykład VI – str. 203

Babilon przed wielkim sądem jego zamieszanie – kościelne

– jako maksymę państwową, to nie mamy słów na jej pochwałę. Ileż przelanej krwi, ileż okrucieństw mogło być oszczędzonych światu, gdyby kierowano się tą zasadą. Jeśli jednak staje się ona odzwierciedleniem obojętności religijnej panującej przez całe minione stulecie, i to na dworze monarchy, który był przyjacielem Voltaire’a, to wtedy nie wolno nam się z nią zgodzić.

      Św. Paweł w swym Liście do Galacjan, odrzuca każdą inną nau­kę, nawet jeśli nauczałby jej anioł z nieba. My, chrześcijanie, jesteśmy sługami naszego Mistrza, żyjącego Zbawiciela. Nie mamy najmniejszego prawa iść na ustępstwa względem Prawdy, którą On nam powierzył. Podobnie jak nie mamy prawa lekko jej traktować albo powstrzymywać Jego poselstwo dla ludzkości. Spotykamy się zatem, a każdy z nas pragnie pozyskać innych dla swojej wiary. Czy wobec tego nasze zgromadzenie nie stanie się Parlamentem wojny zamiast pokoju? Czy nie oddali nas to od siebie, zamiast zbliżyć? Myślę, że nie, jeśli będziemy się trzymali zasady, że nasze wielkie i żywotne nauki mogą być bronione i propagowane wyłącznie przy użyciu duchowych sposobów. Uczciwa walka duchową bronią nie musi zrażać do siebie tych, którzy walczą. Wręcz przeciwnie, często ich zbliża.

      Myślę, że przesłanie tej konferencji okaże się na tyle silne, że znajdzie swe wieczne miejsce na kartach historii, jeśli tylko owa wspaniała zasada [wolności religijnej] zostanie powszechnie przyjęta. Światło to już świta we wszystkich sercach, a dziewiętnasty wiek przyniósł znaczny postęp w tym zakresie, mimo to jednak ryzykujemy, że wkroczymy w wiek dwudziesty bez powszechnego uznania owej wspaniałej zasady wolności religijnej.”

      W znaczącym kontraście do ogólnego nastroju Parlamentu znalazło się wystąpienie pana Granta z Kanady. Powiedział on:

      „Wydaje mi się, że otwierając ten Parlament religii nie powinniśmy myśleć o tym, że dokonujemy czegoś wielkiego, ale pokornie i uniżenie wyznać nasze grzechy i przewinienia. Dlaczego mieszkańcy świata nie uznają Prawdy? To jest nasza wina. Apostoł Paweł, patrząc wstecz na wieki cudownej historii, kierowanej ręką Bożą, upatrywał klucza do zrozumienia jej zasad w stwierdzeniu, że Pan wyciągał ręce swoje do ludu upornego i sprzeciwiającego się, że pomimo ciągłego istnienia ostatka sprawiedliwych, Izrael jako naród nie zrozumiał Pana i dlatego nie udało im się też zrozumieć swej cudownej misji.

poprzednia stronanastępna strona