4 tom paruzyjny – wykład VI – str. 249

Babilon przed wielkim sądem jego zamieszanie – kościelne

przed bliźnimi. Takich są miliony i jeszcze raz miliony! Jest ich pełno we wszystkich tych elegancko wymalowanych krajach, tłoczą się na ulicach i w alejach swych wspaniałych miast i wołają na nas, żebyśmy chociaż na nich spojrzeli i dostrzegli, jak wielu ich jest. Tam żyli i umarli bez nadziei ich ojcowie. Tam oni przeklinają swe nędzne życie. Tam rodzą się ich dzieci, skazane na taki sam los. Tam żyją albo umierają, a nikt nie troszczy się o ich dusze.

      Taki jest niechrześcijański świat. Są tam wielkie miasta, ogromne świątynie, wspaniałe mauzolea, kilku rozbestwionych tyranów, którzy pławią się w przepychu i złocie, lecz blask ich sanktuariów i tronów maluje się na hebanowym tle ciemności, która spowija miliony skulonych ludzi, przerażonych, głodnych i w potrzebie. Widziałem ich w smutnych domach, na demonicznych orgiach, od Bosforu do Gangesu, w świątyniach i na ucztach, płaszczących się przed ponurymi bałwanami, kamiennymi posągami i małpimi bogami. Widziałem ich tłoczących się na ulicach i gościńcach, widziałem ich głodne twarze pozbawione blasku i nadziei. Ten obraz nigdy nie zatrze się w mej pamięci.

      Myślę, że zgodzicie się z mną, iż nie ma nadziei dla ludzi z nie-chrześcijańskiego świata. Nie ma on nic, co mógłby nam dać, żadnego promyka, ani okruszyny. Wisi on ciężkim kamieniem na szyi rasy ludzkiej, pogrążając ją coraz głębiej w otchłań nocy i śmierci. Jego oddech to zaraza. Jego dotyk oznacza śmierć. Jego obecność przeraża nas jak potworny upiór z królestwa nocy, wynoszący się i rządzący przez stulecia, zaciemniający wszystkie wieki.

      Nie stawiam tu pytania, czy te niezliczone miliony ludzi mogą zostać zbawione w przyszłym świecie. Nie twierdzę, że danie im Ewangelii poprawi ich widoki na przyszłość, czy w ogóle da im jakąś szansę w tym zakresie. Możliwe, że bez Ewangelii będzie wśród nich tyle samo zbawionych, co z Ewangelią. To pytanie nie wchodzi w zakres problemu, nad którym się zastanawiam – spojrzenie na świat – przez co rozumiem spojrzenie na obecny czas, a nie na wieczność. Gdyby w moim umyśle choć raz pojawiła się ta straszliwa myśl, że cały świat musi z konieczności zostać dotknięty wieczną zagładą tylko dlatego, że jest pogański, to nigdy bym nie posłał do nich Ewangelii, która objawia takiego Boga. Ta okropna myśl sama z siebie doprowadziłaby do zgaszenia wszelkiej nadziei dla świata, a z wieczności uczyniłaby więzienie, niezależnie od tego, czy ktoś mógłby być zbawiony. Bo jakże by mogło rozumne

poprzednia stronanastępna strona