4 tom paruzyjny – wykład VI – str. 254

Babilon przed wielkim sądem jego zamieszanie – kościelne

‘doznałeś’ przeżycia religijnego. Kongregacjonaliści odstraszyli mnie swoją sztywnością zachowania, własnym przekonaniem o swej prawdziwej dobroci oraz pragnieniem utrzymywania jedynie najbardziej elitarnych związków. Unitarianies, jak mi się zdawało, we wszystko wątpili, nawet w samych siebie. Cały szereg innych sekt protestanckich, bazujących na oryginalności i ekscentryczności – jak choćby kwakrzys – wydał mi się niegodny poważnych studiów dla niechrześcijanina. Był jednak jeden punkt, w którym całe to kłótliwe protestanckie towarzystwo wykazywało wyjątkową zgodność. Łączyła ich zgodna nienawiść do katolicyzmu, starszej formy chrześcijaństwa. Katolicyzm zaś odpłacał im z nawiązką tę wrogość. Wyniośle ogłaszał się być jedynym prawdziwym kościołem, poza którym nie ma zbawienia ­– zwłaszcza dla protestantów. Twierdził, że ich prałat jest przedstawicielem Boga na ziemi oraz że jest nieomylny. Tutaj panowała religijna jedność, władza i autorytet pomsty. Jednak moi uczynni protestanccy przyjaciele zgodnym chórem błagali mnie, bym nie tykał się katolicyzmu, twierdząc, że jest on gorszy od pogaństwa – i zgodziłem się z nimi. Tylko że podobna argumentacja przekonywała mnie, że protestantyzm należy do tej samej kategorii. Co więcej, im bardziej poznawałem chrześcijaństwo w jego rozmaitych formach, im więcej przysłuchiwałem się wzajemnym oskarżeniom różnych sekt, tym bardziej wydawało mi się ono być ‘miedzią brząkającą albo cymbałem brzmiącym’.

      Nazywajcie nas poganami, jeśli chcecie, ale Chińczycy i tak stoją wyżej pod względem zarządu i porządku społecznego. Wśród czterystu milionów Chińczyków dokonuje się rocznie mniej morderstw i rozbojów niż w stanie Nowy Jork. To prawda, Chiny utrzymują kosztownego monarchę, którego każdy kaprys musi być speł­niony. Mimo to jednak jego podwładni należą do najmniej opodatkowanych ludzi na świecie, którzy nie płacą nic ponad podatek od uprawnej ziemi, ryżu i soli. A przy tym Chiny nie mają ani dolara narodowego długu. (…)

      Chrześcijanie podnoszą nieustanny hałas wokół religii. Budują wielkie kościoły i zanoszą długie modlitwy, a mimo to w sąsiedztwie jednej parafii w Nowym Jorku liczącej tysiąc ludzi więcej jest bezbożności niż wśród miliona pogan, którzy nie mają kościołów i nie chodzą na nabożeństwa. Chrześcijanie wiodą długie i głośne rozmowy o tym, jak być dobrym i jak prowadzić

poprzednia stronanastępna strona