4 tom paruzyjny – wykład IX – str. 465
Nieuchronność konfliktu – świadectwo mądrych tego świata
Prawda jest taka, że całe ustawodawstwo umożliwiające rejestrację spółek jest w opłakanym stanie i pilnie wymaga gruntownej reformy, jednak trudności w podjęciu jednoczesnych działań przez wszystkie czterdzieści cztery stany wydają się być nie do pokonania.
Z całkiem innej strony zagraża trzecie i najbardziej bezpośrednie niebezpieczeństwo, na które zwróciłem uwagę – surowość proletariatu. Wyrasta ono z braku zrozumienia wśród robotników zasady, że jeśli ktoś domaga się dla siebie pewnych praw, to musi także uznać, że przysługują one innym. Robotnicy mogą sprzeciwiać się prawu obowiązującemu w tym kraju i doprowadzić do upadku swych własnych domów oraz domów swych przełożonych, ale są bezsilni wobec praw natury – wobec wielkiego prawa podaży i popytu, któremu podporządkowany jest rozwój przemysłu, jego rozkwit w pewnym okresie oraz jego rozkład, w czym mają swój udział zarówno właściciele jak i robotnicy.”
Sędzia Brown nie widzi żadnej nadziei na pojednanie między kapitałem a pracą. Jest człowiekiem zbyt logicznym, by sądzić, że obiekty, które przemieszczają się w przeciwległych kierunkach, miałyby się kiedykolwiek spotkać. Dalej mówi on:
„Gorzki konflikt między nimi rozwija się i narasta od tysięcy lat, a rozwiązanie wydaje się być dzisiaj bardziej odległe niż kiedykolwiek. Określenie ‘przymusowy arbitraż’ jest samo w sobie sprzeczne. Na tej samej zasadzie można by mówić o życzliwym morderstwie albo o przyjaznej wojnie. Możliwe, że podstawą kompromisu stanie się ostatecznie współpraca albo udział w zyskach, tak by każdy robotnik był w pewnym zakresie kapitalistą. Być może w warunkach wyższego wykształceniu, szerszego doświadczenia i większej inteligencji robotnicy dwudziestego wieku będą mogli zrealizować swe ambicje decydowania o całym wypracowanym przez nich zysku.”
Wspominając o społecznym niepokoju wynikającym z wymienionych niegodziwości korporacji, autor proponuje środek łagodzący, choć nie usuwający całkowicie choroby, a mianowicie publiczną własność tak zwanych „naturalnych monopoli”. Uważa on, że przywileje te winny przysługiwać bezpośrednio państwu albo zarządom miejskim, by nie stawały się polem konkurencji i sporów o koncesje, które rozwiązuje się za pomocą łapówek. Mówi on: