5 tom paruzyjny – wykład VII – str. 160
Pośrednik Pojednania – „Syn Człowieczy”
Jego poselstwa na Kalwarii. Musimy pamiętać, że im delikatniejszy i bardziej wrażliwy jest dany organizm, tym mocniej odczuwa ból. Nietrudno jest zrozumieć, że człowiek doskonały – święty, niewinny, niepokalany i odłączony od grzeszników – wielokrotnie silniej reagowałby na sceny cierpienia, choroby, bólu i upadku niż my, którzy jesteśmy do nich niemal przyzwyczajeni przez nasz własny udział w upadku i poprzez ciągły kontakt z ludzkim nieszczęściem.
Można powiedzieć, że my sami doświadczamy niekiedy podobnego zjawiska: ci, którzy są stosunkowo wrażliwi, przyzwyczajeni do luksusu, wyrafinowanego piękna i sprzyjającej sytuacji, zwiedzając ubogie dzielnice wielkich miast i widząc ich upadek oraz niekorzystne warunki – smród, kakofonię dźwięków i odpychający brud, z pewnością poczują to w swoich sercach; mimowolnie ich twarz się zmienia i pojawia się myśl: jakże okropne byłoby życie w takich warunkach i jakim błogosławieństwem byłaby śmierć! Rozmyślając w ten sposób, ludzie ci patrzą dookoła i widzą wesoło bawiące się dzieci, praczkę śpiewającą przy pracy, mężczyznę spokojnie czytającego gazetę albo chłopca, próbującego wydobyć melodię ze starego instrumentu. Wszystko wskazuje na to, że ci, którzy przywykli do takich widoków, dźwięków, zapachów i warunków, przejmują się nimi znacznie mniej niż ci, którzy od dzieciństwa przyzwyczajeni są do piękna.
Ta lekcja w niewielkim zaledwie stopniu pokazuje różnice pomiędzy naszym a naszego Pana sposobem patrzenia na grzeszny i nędzny stan świata. Jako doskonała istota, która opuściła przybytki niebiańskiej chwały i uniżyła się aż do uczestnictwa w ludzkiej nędzy, współczucia człowiekowi i odkupienia go, nasz Pan z pewnością odczuwał znacznie głębiej cierpienia „wzdychającego stworzenia”. Nic więc dziwnego, że ciężar naszych smutków rzucił cień na chwalebne piękno Jego doskonałej twarzy! Nic dziwnego, że kontakt z ziemskimi kłopotami i dobrowolne przyjęcie na siebie udziału w ludzkich słabościach i chorobach (przy końcu Jego własnego życia,