5 tom paruzyjny – wykład X – str. 256

Duch zdrowego zmysłu

pożyteczni dla siebie i innych; dzieje się to za sprawą tego samego ducha prawdy, który strofuje i poprawia osoby zbyt pewne siebie, apodyktyczne, egocentryczne, zarozumiałe. Ci pierwsi są zachęcani poprzez obietnice Boskiej pomocy; drudzy zaś są ograniczani, powstrzymywani, podporządkowywani i uczeni tego, co jest przyjemne Bogu, a zarazem pożyteczne dla nich samych, jak mówi apostoł: „A jeśli kto mniema [w swojej pewności siebie], żeby co umiał [posiadał własną mądrość], jeszcze nic nie umie, tak jakoby miał umieć” – 1Kor. 8:2. Pamiętajmy jednak, że przemiana charakteru nie jest rezultatem mówienia „Panie, Panie”, posiadania Biblii albo wstąpienia do ludzkiej organizacji, nazywanej kościołem; pochodzi ona z przyłączenia się do Chrystusa i otrzymania od Niego ducha Jego Słowa, ducha prawdy, ducha poświęcenia, ducha zdrowego zmysłu – świętego ducha Jego samego i Ojca.

      Człowiek, który przez łaskę Bożą i przez swoje przyjęcie tej łaski wszedł w posiadanie ducha zdrowego zmysłu, ma wszelkiego rodzaju przewagę nad resztą rodzaju ludzkiego; duch zdrowego zmysłu jest bowiem duchem mądrości. Taka osoba jest w stanie lepiej niż inni ocenić dobra obecnego życia – bogactwo, sławę, pozycję społeczną itd. Ze swojego nowego punktu widzenia dostrzega wiążące się z nimi sprawy, których inni nie zauważają. Jego umysł, wyuczony przez Słowo Boże, wie, że zebranych tu na ziemi bogactw nie da się zabrać ze sobą po śmierci. Widzi, że sława jest bardzo pusta i tymczasowa, że w gorączce życia szybko zapomina się o zmar­łych. Widzi, że społeczeństwo jest płytkie, że jego wyrazy czci są często nieszczere, a jego podniecenie kończy się w momencie śmierci – jeżeli nie wcześniej, w chwili klęski finansowej. Widzi, że – używając języka tego świata – „gra [o szansę ziemskiej sławy, bogactwa i przyjemności] nie jest warta świeczki”. Rzeczywiście, z punktu widzenia przeciętnej światowej kobiety czy mężczyzny życie jest jedynie grą w karty – bez zadowalających rezultatów, ponieważ nawet ci, którym powiodło się najlepiej, na końcu pozostają prawie z niczym.

poprzednia stronanastępna strona