1 tom paruzyjny – wykład I – str. 22
Noc grzechu na ziemi zakończy się porankiem radości
były jedynie cieniami i dawały mgliste pojęcie o wspaniałych i chwalebnych zamysłach Boga. W czasach Jezusa światło się wzmogło i przybrało na sile. Oczekiwano wtedy, że Bóg ześle wyzwoliciela, który wybawi Izrael od jego nieprzyjaciół, uczyni go najważniejszym narodem, a następnie użyje za swego przedstawiciela w dziele błogosławienia wszystkich narodów. Wymagania danej temu narodowi oferty dziedzictwa w Królestwie Bożym były tak odmienne od jego dotychczasowych oczekiwań, perspektywy osiągnięcia wielkości klasy wybieranej, analizowane z zewnętrznego, ludzkiego punktu widzenia, były tak nieprawdopodobne, że wszyscy z wyjątkiem niewielu byli ślepi na ogłaszane poselstwo. Zaślepienie i wrogość wobec głoszonego poselstwa wzrosły, gdy w procesie realizacji Boskiego planu nastał czas właściwy na rozszerzanie poselstwa i zaproszenie do uczestnictwa w obiecanym Królestwie każdego stworzenia pod niebem, które przez postęp w wierze zostanie uznane za dziecko wiernego Abrahama oraz za dziedzica uczynionej mu obietnicy.
A kiedy po dniu Pięćdziesiątnicy Ewangelia, której nauczał Jezus, stała się zrozumiała, Kościół dostrzegł, iż błogosławieństwa dla świata miały mieć charakter trwały, a wypełnienie tego celu wymagało, by owo Królestwo było duchowe i składało się z prawdziwych Izraelitów, „Maluczkiego Stadka”, wybranych zarówno z Żydów, jak i z pogan, wywyższonych do duchowej natury i mocy. Czytamy zatem, że Jezus żywot i nieśmiertelność na jaśnię wywiódł przez Ewangelię (2Tym. 1:10). Od czasów Jezusa mamy więcej światła, co zresztą Pan przepowiedział, mówiąc: „Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie. Lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę (…) i co ma przyjść, wam oznajmi” (Jan 16:12, 13 NB).
Gdy jednak zasnęli apostołowie, większość członków Kościoła zaczęła zaniedbywać tę pochodnię i zwracać się do ludzkich nauczycieli