3 tom paruzyjny – wykład III – str. 65
Dni oczekiwania na Królestwo – Daniel XII
czy raczej, w czasie której zakończyło się owe 1260 lat władzy papiestwa (pokazane jest to przez anioła stojącego nad rzeką, oznajmiającego koniec czasu), symbolizuje opisaną przez nas wcześniej sytuację w czasie Rewolucji Francuskiej. Jest to ta sama rzeka co w Obj. 12:15,16, gdzie nieco dokładniejszy opis wskazuje na to, że rzeka wychodziła z ust węża, czyli smoka i że z punktu widzenia Szatana rzeczywistym celem jej wypuszczenia było zmiażdżenie „niewiasty” (protestującego Kościoła Bożego), gdy dobiegały końca trzy i pół czasu (1260 lat) jej ukrywania się na pustyni, a ona sama nabierała znaczenia – występowała „podparłszy się [na ramieniu] miłego swego” – Słowa Bożego (Pieśń Salomonowa 8:5).
Woda jest zwykle symbolem Prawdy, a symbol ten zachowuje swoje znaczenie, nawet jeśli mówi się, że wychodzi z ust smoka czy węża. W tym obrazie zawarta jest myśl, że wydanie Prawdy nastąpi za pośrednictwem działania złych instytucji i złych intencji. Tak też było w rzeczywistości. Moc Rewolucji Francuskiej zasadzała się na fakcie, że u jej podstaw znajdowały się wielkie prawdy. Dotyczyły one duchowieństwa, władzy królewskiej, praw jednostki i ogólnych swobód. „prawa człowieka” były rzeczywiście hasłem tej rewolty przeciwko uciskowi ze strony państwa i kościoła. Biorąc pod uwagę niewiedzę, przesądy i służalstwo, którym od tak dawna podlegali ludzie w tamtych czasach, zdziwienie musi wywoływać fakt, iż prawdy dotyczące praw człowieka zostały już wtedy dostrzeżone i sformułowane. Wiele z tych prawd, które przetaczały się przez Francję jak „powódź”, zalewając ten kraj krwią, stanowi przecież obecnie ogólnie przyjęte zasady wśród cywilizowanych narodów; naówczas były jednak zbyt radykalne i zbyt gwałtownie wprowadzone.
Rzeczywiście proroctwo jasno wykazuje, że skutki, które za sprawą Boskiej opatrzności wywołała działalność Szatana, nie były jego zamiarem. Wprost przeciwnie, tak jak to miało już miejsce w innych okolicznościach, Szatan przechytrzył samego siebie. Nigdy przecież nie wypuściłby wód prawdy,