4 tom paruzyjny – wykład X – str. 498

Proponowane środki zaradcze – społeczne i finansowe

z jej pracą i zmaganiem, z jej nadziejami i obawami, tak wysoko, że jest się oddalonym od miłości będącej słodyczą życia, od uprzejmej sympatii i wspaniałomyślnego postępowania wzmacniającego wiarę w człowieka i zaufanie do Boga. Proszę zauważyć, w jaki sposób ludzie bogaci upatrują podlejszych stron ludzkiej natury, jak otoczeni są pochlebcami i lizusami, jak znajdują narzędzia nie tylko gotowe zaspokoić ich najbardziej podłe odruchy, ale jeszcze je pobudzające i stymulujące, jak muszą się ustawicznie pilnować, by nie zostali oszukani, jak często muszą podejrzewać, że pod uprzejmymi czynami i przyjaznymi słowami kryją się złe zamiary, jak ich szczodrość sprawia, że otoczeni zostają przez bezwstydnych żebraków i podstępnych oszustów, jak często stygną w ich przypadku uczucia rodzinne, a ich śmierci towarzyszy źle ukrywana radość tych, którzy mają nadzieję przejąć ich majątek. Największe zło ubóstwa nie polega na niedostatku rzeczy materialnych, ale na zahamowaniu i zakłóceniu rozwoju wyższych wartości. Tak też, choć w inny sposób, posiadanie nie zasłużonych bogactw hamuje i zniekształca rozwój najszlachetniejszych cech człowieka.

      Nie można bezkarnie omijać Boskich przykazań. Jeśli Bóg polecił, by człowiek pracą zarabiał na chleb, to bogaci próżniacy muszą cierpieć. I cierpią. Proszę zważyć na całkowitą bezsensowność życia tych, którzy żyją dla przyjemności. Proszę zważyć na obrzydliwe występki, jakie lęgną się wśród ludzi, którzy otoczeni ubóstwem, sami sycą się bogactwami. Proszę zważyć na straszliwą karę nudy, o której biedacy wiedzą tak niewiele, że nie potrafią zrozumieć tego uczucia. Proszę zważyć na pesymizm, który narasta wśród bogatych klas – owo odgradzanie się od Boga, owa pogarda dla ludzi, która sprawia, że istnienie samo w sobie wydaje się złem, a pomimo strachu przed śmiercią pojawia się tęsknota za unicestwieniem.

      Chrystus, mówiąc bogatemu młodzieńcowi, który go szukał, by sprzedał wszystko, co ma i rozdał ubogim, nie myślał o ubogich, ale o młodzieńcu. Dlatego jestem przekonany, że wśród bogatych, a szczególnie wśród tych, którzy sami się wzbogacili, jest wielu takich, którzy z czasem coraz wyraźniej zaczynają odczuwać, że ich bogactwa są szaleństwem, i obawiać się zagrożeń i pokus, na jakie wystawią one ich dzieci. Jednak siła dawnego przyzwyczajenia, podszepty pychy, podniecenie zdobywaniem i zatrzymywaniem dla siebie kolejnych bogactw, co jest już dla nich tylko atrakcją żetonu z karcianego stołu, oczekiwania rodziny, które nabrały charakteru należnych praw oraz rzeczywiste trudności w zrobieniu dobrego użytku ze swego bogactwa sprawiają, że są oni przywiązani

poprzednia stronanastępna strona