4 tom paruzyjny – wykład XI – str. 547

Walka Armagedonu

tak samo pewne jak to, że zostały przepowiedziane. Wygląda na to, że bardzo niewiele lat z łatwością wystarczyłoby dla ich pełnego urzeczywistnienia. Już teraz serca ludzi drętwieją „przed strachem i oczekiwaniem [na nadejście] tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat”.

      Proroctwa, które zwróciły naszą uwagę i były publicznie głoszone od początku owego „dnia pomsty”, osiągają gwał­towną kulminację. Oprócz tego, jak wykazano w poprzednich rozdziałach, wszyscy ludzie zauważają ponure objawy coraz bliższego ucisku, a społeczeństwo bez wątpienia przypomina zapalnik gotowy do zaiskrzenia w magazynie prochu, który może lada moment wybuchnąć; przypomina ono zorganizowaną armię gotową do ataku na jedną komendę. Tak jak słusznie napisał Szekspir:

Jest Boskość, która cele nasze kształtuje,
Z gruba je ciosa, zgodnie z naszą wolą.

      Ogólnie ludzkość nie jest świadoma Pańskiego zaangażowania w tej bitwie, a niemal wszyscy uczestnicy tego sporu przywdziali zbroje chroniące ich osobiste i samolubne interesy, w czym, jak słusznie się domyślają, Pan nie może mieć swego udziału. Stąd też, pomimo powszechnej gotowości do wyrażania na każdym kroku próśb o błogosławieństwo Boże, tylko nieliczni tak naprawdę na nie liczą. Wydaje się, że wszyscy polegają raczej na samych sobie, na swoich organizacjach, swej liczebności itp. Nikt nie będzie bardziej zaskoczony niż owe „moce niebieskie”, najważniejsze osobistości sprawujące kontrolę nad kościołami, które zmierzając do realizacji swych własnych zamierzeń w imieniu Pana, całkowicie zlekceważyli Jego plan, tak jak jest on objawiony w Jego Słowie. Im to właśnie działalność Pańska na przestrzeni najbliższych kilku lat wyda się „niezwyczajną pracą”. Posłuchajcie słowa Pańskiego dotyczącego tego zagadnienia:

      „Albowiem Pan powstanie jako na górze Perazym, a rozgniewa się jako w dolinie Gabaon, aby wykonał sprawę swoję, niezwyczajną sprawę swoję,

poprzednia stronanastępna strona