4 tom paruzyjny – wykład V – str. 130

Babilon przed wielkim sądem jego zamieszanie – narodowe

ani dobra wola. Codzienna prasa nieustannie dostarcza dowodów na to, że narody nie są zdolne do przyjęcia wspólnej linii politycznej, która by mogła zapewnić harmonijną współpracę. Jakiekolwiek oczekiwania związane z tymi porozumieniami mocarstw są zatem pozbawione nadziei.

 KOŚCIELNICTWO NIE JEST JUŻ BASTIONEM

      Zdając sobie sprawę z sytuacji, przynajmniej do pewnego stopnia, władze spoglądają z nadzieją na kościół (nie na garstkę wiernych świętych, znanych Bogu i uznawanych przez Niego za Kościół, lecz na wielki kościół nominalny, który jest uznawany wyłącznie przez świat), oczekując od nich moralnego wsparcia albo udzielenia im kościelnej powagi, która pozwoliłby im sprostać wielkim problemom, jakie wyłaniają się obecnie w stosunkach między rządzącymi a ludem. Kościół także obawia się przyjęcia na siebie głównej siły uderzenia i wolałby raczej wspierać proces przywrócenia przyjaznych stosunków między książętami a ludem, jako że interesy arystokracji kościelnej i arystokracji świeckiej są ze sobą powiązane. Na próżno jednak oczekują pomocy z tego źródła, gdyż przebudzone masy nie przejawiają już większego szacunku dla władzy kapłańskiej i władzy państwowej. Tym niemniej przeprowadzane są próby sprawdzające, czy ubieganie się o pomoc kościoła ma sens. Niemiecki Reichstag, na przykład, który pod wpływem księcia Bismarcka w 1870 roku skazał jezuitów na wygnanie z Niemiec, uznając, że szkodzą oni niemieckiemu dobrobytowi, następnie unieważnił tę ustawę, mając nadzieję na pojednanie z partią katolicką i na uzyskanie jej wpływów dla poparcia ustaw dotyczących wojska. Przy okazji debaty na ten temat wygłoszono bardzo znamienną uwagę, która zapewne okaże się najprawdziwszym proroctwem, ale w swoim czasie wywołała jedynie konwulsje śmiechu na sali. W spostrzeżeniu tym stwierdzono, że przywrócenie praw jezuitów nikomu nie zagrozi, jako że niebawem przyjdzie potop (socjalizmu – anarchii) i pochłonie także jezuitów.

poprzednia stronanastępna strona