4 tom paruzyjny – wykład VII – str. 291

Zgromadzenie narodów i przygotowanie żywiołów

by zdobyć kawałek chleba i utrzymać obskurny pokój, wiedzą, że w wielkich, pulsujących ośrodkach chrześcijaństwa zamyka się dla nich okno nadziei. Zaprawdę smutkiem napawa myśl, że w tym samym czasie, gdy nasza ziemia, jak nigdy dotąd, pełna jest majestatycznych świątyń pod wezwaniem wielkiego Nazarejczyka, który poświęcił swe życie na służbę ubogim, poniżonym i odrzuconym, widzimy jak podnosi się fala ubóstwa, jak nieproszona bieda staje się nieuchronnym przeznaczeniem kolejnych tysięcy osób każdego roku. Nigdy jeszcze altruizms nie był w takim stopniu obecny na ustach ludzi. Jeszcze nigdy ludzkie serce nie tęskniło tak jak obecnie za prawdziwymi przejawami ludzkiego braterstwa. Nigdy jeszcze cały cywilizowany świat nie był tak głęboko poruszony niezmiennym od wieków marzeniem – o ojcostwie Boga i braterstwie ludzi. A tu tymczasem, dziwna nieprawidłowość! Płacz niewinnych, pogwałcenie sprawiedliwości, wołania milionów ludzi zaprzęgniętych w ten kierat dobiegają z każdego cywilizowanego kraju, jak nigdy dotąd. Głos Rosji miesza się z wołaniem Irlandii. Wypędzeni z Londynu łączą się z wyrzutkami wszystkich wielkich miast Europy i Ameryki w jednym wielkim, potężnym, wstrząsającym ziemią żądaniu sprawiedliwości.

      W samym Londynie na krawędzi przepaści żyje ponad trzysta tysięcy ludzi, których każde uderzenie serca przeszyte jest lękiem, którzy, jak w nocnym koszmarze, przez całe życie prześladowani są myślą, że zostaną pozbawieni nędznej nory, którą oni nazywają domem. Niżej od nich stoczyło się dwieście tysięcy istnień, którym zagraża głód. Jeszcze niżej jest trzysta tysięcy tych, którzy już znaleźli się w warstwie głodu, w strefie, gdzie głód dręczy dzień i noc, gdzie każda sekunda każdej minuty każdej godziny każdego dnia przesycona jest agonią. Jeszcze niżej od głodujących znaleźli się bezdomni – ci, którzy już zupełnie nie mają za co wynająć mieszkania nawet w najgorszych dzielnicach, ci, którzy przez cały rok nocują bez schronienia, których setkami można znaleźć w nocy na zimnych, kamiennych płytach wzdłuż nabrzeża Tamizy. Niektórzy mają gazetę, którą mogą położyć na wilgotnych kamieniach, większość jednak nie może sobie pozwolić nawet na taki luksus. Armia tych całkowicie bezdomnych liczy w Londynie trzydzieści trzy tysiące.”

      Może ktoś powie, że w tym ujęciu jest wiele przesady? Niech się sam przekona. Nawet jeśli jest to tylko w połowie prawdą, to i tak sytuacja jest rozpaczliwa!
____________________
s – objaśnienia

poprzednia stronanastępna strona