6 tom paruzyjny – wykład VI – str. 286
Porządek i karność Nowego Stworzenia
Jana i Mateusza. Przyzwyczajeni do dawania dobrowolnych ofiar Lewitom, Żydzi najwyraźniej rozciągnęli ten zwyczaj na wszystko, co miało związek z religią i co ich zdaniem pochodziło od Boga. Uczniowie mieli głównego skarbnika – Judasza (Jan 12:6, 13:29) i najwyraźniej nigdy nie odczuwali braku; równie oczywisty jest też fakt, że nigdy nie prosili o jałmużnę. W słowach naszego Pana nie spotykamy najmniejszej sugestii na ten temat. Zupełnie polegał On na Ojcowskiej opatrzności, a pewne zacne niewiasty służyły Mu (i tym, którzy z Nim byli) „z majętności swoich”. Zob. Mat. 27:55‑56; Łuk. 8:2‑3.
Gdyby kazania i przypowieści naszego Pana przeplatane były nawoływaniem o pieniądze, odebrałoby im to ich żywotność. Nic nie przemawia do nas tak, jak widoczna bezinteresowność Mistrza i tych, którzy w szczególny sposób zostali przez Niego wybrani. Jedynym wyjątkiem był Judasz, a jego chciwość doprowadziła go do upadku (Jan 12:5‑6). Umiłowanie pieniądza i wystawności oraz system kolekt dzisiejszego Babilonu osłabiają jego skądinąd potężny wpływ; natomiast brak tego ducha wśród wiernych Pańskich, tak teraz, jak i przy pierwszym przyjściu sprawia, że wypadają oni korzystnie w oczach tych, którzy badają ich jako żywe listy, choć niezupełnie doceniają ich nauki. W znamienny sposób Pan zabezpieczał jak dotąd swe dzieło „żniwa” bez jednego choćby apelu o pieniądze. Ufamy też, że nigdy nie będziemy czynić inaczej, gdyż wierzymy, że taka jest wola Boża.
Niech chciwi rozkoszy tego świata i dostatków zabiegają o nie na drodze przedsiębiorczości lub zyskownych stanowisk, ale niechaj nikt nie zostaje sługą Ewangelii Chrystusowej z innych pobudek niż z miłości do Boga, Jego Prawdy i braci, z powodu miłości, która z radością ofiarowuje wygodę, bogactwo i zaszczyty w oczach ludzkich, nie z żalem, ale ochotnym sercem. Lecz niestety chrześcijaństwo z nazwy rozrosło się i stało się światowe, a jego słudzy tytułują się wielebnymi, przewielebnymi, najprzewielebniejszymi czy doktorami teologii. Z tymi zaszczytami i tytułami idą w parze pensje, nie na miarę ich potrzeb, lecz w oparciu o kupiecką ocenę ich zdolności do przyciągania szerokich rzesz i bogatych ludzi. Naturalny wynik tego jest następujący: „Przedniejsi jego sądzą